BYŁY, SĄ, BĘDĄ? Budynki, których nie ma w przewodnikach
29.06.16
Na terenie firmy Ganz gości wystawa poświęcona architekturze przemysłowej pod tytułem „BYŁY, SĄ, BĘDĄ?”. W weekend otwarcia wystawa ulokowana była wprost w hali produkcyjnej, po czym została przeniesiona do holu, gdzie dostęp jest zdecydowanie swobodniejszy. Wprawdzie pociągnęło to za sobą ograniczenie ekspozycji, ale t,o co wciąż można zobaczyć, z pewnością jest warte uwagi. Organizatorzy zestawili fotografie starych obiektów przemysłowych z ich dzisiejszym stanem. Wystawa jest czynna do 2 lipca w budynku C1 przy ul. Fabrycznej 10.
Wystawę przygotowali studenci i doktoranci z Koła Naukowego Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego "Industria". O tym, co ciekawego może być w starych budynkach, starych obiektach, mówią Gabriela Wojciechowska i Aleksandra Kozaczek, doktorantki, członkinie Koła „Industria”.
Gabriela Wojciechowska: Chcieliśmy pokazać piękno starych obiektów przemysłowych, to, czego nie widzimy na co dzień. Mijając te obiekty, spacerując po Wrocławiu często nie wiemy, co tam się znajduje, a my pokazujemy np. wnętrza przepompowni Świątniki czy portu miejskiego, które na co dzień nie są dostępne.
Zestawiliście fotografie tych samych obiektów pod katem przeszłości i współczesności…
Aleksandra Kozaczek: Chcieliśmy pokazać jak kiedyś wyglądały te obiekty, jak kubaturowo zajmowały swoją powierzchnią przestrzeń Wrocławia, jak zmieniły się te obiekty, ile z nich się zachowało, oraz jak wpłynęły one na miasto i całą tkankę Wrocławia.
Wystawę przygotowali studenci i doktoranci z Koła Naukowego Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego "Industria". O tym, co ciekawego może być w starych budynkach, starych obiektach, mówią Gabriela Wojciechowska i Aleksandra Kozaczek, doktorantki, członkinie Koła „Industria”.
Gabriela Wojciechowska: Chcieliśmy pokazać piękno starych obiektów przemysłowych, to, czego nie widzimy na co dzień. Mijając te obiekty, spacerując po Wrocławiu często nie wiemy, co tam się znajduje, a my pokazujemy np. wnętrza Przepompowni Świątniki czy portu miejskiego, które na co dzień nie są dostępne.
Zestawiliście fotografie tych samych obiektów pod kątem przeszłości i współczesności…
Aleksandra Kozaczek: Chcieliśmy pokazać jak kiedyś wyglądały te obiekty, jak kubaturowo zajmowały swoją powierzchnią przestrzeń Wrocławia, jak zmieniły się, ile z nich się zachowało oraz jak wpłynęły na miasto i całą tkankę Wrocławia.
Co było kluczem do wyboru akurat tych a nie innych obiektów?
G. W.: Z jednej strony wzięliśmy na cel budynki, których na co dzień nie znajdziemy w przewodnikach, na mapach turystycznych Wrocławia. Z drugiej – obiekty, których los jest niepewny albo w ogóle już nie istnieją, ale również takie, które miały szczęście zostać zrewitalizowane.
A. K.: Zrewitalizowane w sposób stanowiący dobry przykład dla projektantów, ale też zrewitalizowane kontrowersyjnie. Pokazujemy również te, które nadal istnieją w tkance miejskiej, ale ich los jest zagrożony, grozi im wyburzenie gdyż są zlokalizowane na terenach niezwykle atrakcyjnych dla deweloperów. Można zobaczyć na fotografiach obiekty, których - właśnie z tych powodów - już nie ma, jak np. dawna hurtownia spożywcza przy ul. Tęczowej, gdzie niedługo rozpocznie się budowa nowych zespołów mieszkaniowych.
Jakie konkretnie obiekty można zobaczyć na wystawie?
A. K.: Np. Dworzec Marchijski, kotłownię na Hubach przy ul. Paczkowskiej - do tego obiektu skonstruowaliśmy bardzo ciekawą makietę, piekarnię Mamut, która mimo że została kupiona przez prywatnego inwestora, nadal jest pustostanem i niszczeje, możemy również zobaczyć elewator z ul. Rychtalskiej - tu również przygotowaliśmy makietę, która odwzorowuje pierwotny stan obiektu, czyli elewator łącznie z silosami, niedawno wyburzonymi. To przykłady obiektów, które nas najbardziej interesują, ponieważ wymagają szybkiej interwencji, gdyż grozi im wyburzenie. Ale są też pozytywne przykłady, jak stara hala Pafawagu, czyli z terenu dzisiejszego WPP, która zyskała po rewitalizacji nowy wymiar jako Nowa Siódemka
.
Część tych obiektów to miejsca niedostępne..
G. W.: Zdjęcia zdobywamy różnymi sposobami, czasami organizujemy wycieczki, tak np. została nam udostępniona Przepompownia Świątniki i mogliśmy ją sfotografować. To są też zdjęcia prywatnych osób, które przy okazji miały jakby swoją ekspozycję na naszej wystawie.
A. K.: Dodam, że zorganizowanie wystawy było możliwe dzięki pracy studentów, którzy zaangażowali się w nasze Koło Naukowe Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego "Industria", działające przy Politechnice Wrocławskiej. W aktywność Koła włączyli się również studenci Uniwersytetu Wrocławskiego. A zainspirował nas do tych działań opiekun Koła, dr Piotr Gerber.
Jak trafiliście z wystawą do WPP?
G. W.: Wrocławski Park Przemysłowy bardzo nas zainteresował, chociażby z uwagi na to, że to teren dawnych zakładów Linke-Hofmann-Werke, największej przedwojennej fabryki we Wrocławiu. Poszukując miejsca na naszą wystawę zaczęliśmy właśnie od tych historycznych terenów przemysłowych i tu od razu zostaliśmy dobrze przyjęci. Pani Joanna Stasiewicz z Dozamelu (firmy będącej właścicielem terenu przy Fabrycznej 10, zarządcy WPP – przyp. red.) skierowała nas do p. Jacka Czyżewskiego z firmy Ganz, który z chęcią udostępnił obiekt na cele wystawy.
komentarze
Brak komentarzy